Dark Days

Ok, no to jak powiem, że nazywam się Duff McKagan i jestem zajebisty, to to chyba wystarczy, no nie? Wystarczy. Bo w sumie to nawet bym nie wiedział za bardzo, co o sobie mówić także... Przedstawię całą resztę. A więc:

Ricky Faraday - on tylko nazwisko ma mądre, ale nie zdziwiłbym się gdyby okazało się, że nawet o tym nie wie. Nie no... W końcu to mój niewol... Znaczy, przyjaciel. Tak, to słowo miałem na myśli. I nawet mogę przyznać, że nie nienawidzę go aż tak bardzo, jak mu to powtarzam przy każdej okazji. W sumie to taki dziwny człowiek, ale kto z nas jest normalny? Normalność jest przereklamowana.

Alexis Reed - dziewczyna tego tam wyżej, można też powiedzieć, że moja przyjaciółka. Wkurzająca jak cholera (ona sama nazywa to wrażliwością i troską o losy innych), teoretycznie pomimo bycia homozygotą recesywną nawet inteligenta, ale do mojego geniuszu sporo jej brakuje. Właśnie, wspominałem już gdzieś o swoim geniuszu?

Dexter Campbell - też mój przyjaciel, ale nie będę ukrywał, że duży wpływ na to ma fakt, że skubaniec jest dilerem. Tak poważnie to ten gość mnie czasem przeraża, na przykład kiedy trzyma nóż/nożyczki/cyrkiel/wyjątkowo groźnie wyglądającą kartkę papieru/zapalniczkę/ołówek i uśmiecha się jak psychopata. On kiedyś kogoś zabije i skończy w pierdlu, jestem pewien. Mam tylko nadzieję, że nie padnie na mnie.

Brandy Carter - powiedzcie mi, jak można nie lubić kogoś, kto nazywa się "Brandy"? Nie można i tyle. Więcej (czy raczej cokolwiek) o niej napiszę, jak już pojawi się w opowiadaniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz