niedziela, 21 października 2012

Dark Days - Prolog

Już krótsze być nie mogło (błagam, nie traktujcie tego jak wyzwania). Dalsza część mojej wypowiedzi niżej, pod tymi kilkoma zdaniami.

Jakby było co dedykować, to bym zadedykowała homozygocie recesywnej zwanej Kamilą, bo pomysł na to coś powstał na tej NASZEJ (pogódź się z tym) wspaniałej wsi.


Wiem, że nie powinnam tego robić.
Powinnam grzecznie wrócić do domu, tak jak zawsze. Zjeść obiad, odrobić lekcje. Może w końcu posprzątać w pokoju. Trochę heroiny wystarczyłoby mi w zupełności, żeby przeżyć kolejny dzień. I następny.
Ale ja mam już dosyć.
Właściwie mogłabym powiedzieć, że mam wszystko, czego potrzebuję. Rodzice dają mi tak bardzo przez wszystkich pożądaną wolność, co przekłada się na to, że po prostu mają mnie gdzieś i tłumaczą to nowoczesnym podejściem. Jedyne, co od nich dostaję, to pieniądze. Cóż, przynajmniej mam za co kupować prochy. Nie mogę jednak narzekać na brak przyjaciół, choć czasem trudno mi odróżnić tych prawdziwych od całej reszty.
Wiem na pewno, że mogę polegać na jednej osobie – Duff’ie, moim chłopaku. Tylko on nigdy mnie nie zawiódł, a znamy się już wystarczająco długo, żeby to „nigdy” miało jakieś znaczenie. A teraz ja zawiodę jego, bo o tej jednej rzeczy nie odważyłam się mu powiedzieć.
Mam szesnaście lat i bolesną świadomość, że skrzywdzę jedyną osobę, której na mnie zależy. Ale nie próbuję o tym nie myśleć. Wręcz przeciwnie, chcę mieć jego twarz cały czas przed oczami, chcę zastanawiać się, jak zareaguje kiedy się dowie. Czy będzie smutny? Wściekły? A może okaże się, że żyłam w iluzji, a on będzie się cieszył, że w końcu ma spokój?
Zerkam przez przykurzone okienko, mały łącznik obskurnej toalety klubowej ze światem. Jest listopad, więc na zewnątrz, mimo stosunkowo wczesnej godziny, zapada zmierzch. Chciałabym jeszcze… Nie. W tej chwili nie ma znaczenia, czego chcę. Po prostu muszę to zrobić.
Strzykawka jest wypełniona narkotykiem, a ja jestem zdecydowana. Nie ma już odwrotu.
Mam na imię Alice i chciałam tylko powiedzieć światu „Żegnaj”.

Taa... Nie ma to jak rozpoczynać opowiadanie samobójstwem, czyż nie? I w sumie to zdaję sobie sprawę, że to jest tępe, można sobie odpuścić informowanie mnie o tym.

12 komentarzy:

  1. Ciekawa jestem, co skłoniło Alice do złotego strzału. Przecież miała tę upragnioną wolność, pieniądze też miała, miała Duffa, który ją kochał... Ale czy ona kochała tak naprawdę jego? Gdyby tak było w istocie, pewnie nie próbowałaby sobie odebrać życia. Zatem, dlaczego?
    Chciała zwrócić na siebie uwagę? Tak samo jak moja przyjaciółka, która wczoraj przesadziła z prochami i leży teraz na diabetologii... ;/
    Pozdrawiam i mam nadzieję, że poinformujesz mnie o nowym rozdziale.
    http://sunsethollywood.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. O, to pewnie sporo jest osób, które czytają moje opowiadanie, ale nie komentują. Bo komentują tylko 3-4 osoby, więc miło mi, że kiedyś już u mnie byłaś.
    Nie wiem czy to ma sens. Nie rozumiem, po co ludzie wybierają taki sposób zwrócenia na siebie uwagi, przecież to jest chore. Przecież skoro obok niej byli ludzie, którym na niej zależało, to przecież mogła z nimi porozmawiać, prawda? Nie widzę przeszkody. Ale cóż, to siedzi w ludziach przez wiele lat i pęka w pewnym momencie. Wiem, bo kiedyś interesowałam się trochę suicydologią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Shit, nadużywam słowa "przecież", ale to dlatego, że jestem już zmęczona i nie myślę.

      Usuń
  3. Czytam z telefonu, bo u mnie siostra i wiesz co? W zyciu bym nie pomyślała ze w jeden dzień można z siebie wylać tyle wody! Aż dziwne ze mi gałki oczne nie wyplynely (nieważne, jak zwykle pierdolę od rzeczy). W sensie jakiś taki mam nastrój ze płacze przy każdej nawet drobnostce. I nie miałam na myśli ze ten prolog to drobnostka, bo bardzo mi się podoba, bo jak dla mnie to jest cholernie dobry nawet jak na ciebie; tylko mi chodziło o to ze normalnie to pewnie ta cała Alice by mnie wkurzyla, bo nie lubię jakoś takiego nastawienia jakie ona ma, a tym razem było mi po prostu przykro i wspolczulam jej, Duffowi i w ogóle. No i brawo za grę na emocjach i za sam tekst bo przynajmniej moim zdaniem jest swietny. Przepraszam za taki gupi komentarz, ale jakoś tak wyszło. A tAmte zaległe dopisze, serio :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i ja tam nic nie mam do tego ze się zaczyna od śmierci xd wręcz przeciwnie ;p o ile ona faktycznie umarła, bo tak w zasadzie to tego nie wiem xd

      Usuń
  4. Nie wiem czemu uważasz, że jest to tępe. Jak dla mnie, to wcale takie nie jest i jest nawet bardzo... hmm no inne niż poprzednie, bo takie dość poważne. W sumie, to mogę nawet powiedzieć, że bardzo poważne, ale nie znaczy zaraz, że tępe. No i trochę smutne. Ja mam same takie opowiadania. Zobacz, że u mnie w opowiadaniu zawsze musi ktoś umrzeć, hah... no dobra. Ale tak sobie teraz myślę nad tym prologiem. Alice ma 16 lat i chłopaka Duffa. Tak się zastanawiam ile ma Duff w tym momencie, ale stawiam, że gdzieś koło 18 i ta klubowa toaleta jest w barze, który stoi w Seattle. Nie wiem, ale mam jakieś takie przeczucie. Hmm no i z racji tego, iż dziewczyna ma 16 lat, to stawiam na to, że się nie zabiła. Duff wpadnie i ją tam odratuje, albo ktoś inny wpadnie, albo nie wiem, co ale ona się nie zabije. Dlaczego tak myślę? Bo własnie... laska ma 16 lat, i wydaje mi się, że jeśli by opowiadanie miało być o tym, co się działo przed tą próbą samobójczą, to by tam za dużo się nie działo. No to znaczy, że musi się dziać o tym, co było po. No chyba, że będzie o tym, co się działo z Duffem po tym, jak ona się zabiła... dobra, bo ja tu już jakieś dziwne toerię piszę. Ha...

    Tak czy siak, to mi się podobało. Nie sądzę, że jest to głupie i nie wiem, jeszcze jakie. Jak już, to bym użyła samych pozytwnych stwierdzeń. Trochę więcej wiary w siebie i w to co się napisało.
    POzdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Spoko, nie musisz się usprawiedliwiać, przecież to tylko komentarz, nic ważnego :)
    Informować będę, nawet dodam Cię do linków, żeby nie zapomnieć, ale pewnie dopiero w weekend, jak wrócę do domu, bo w akademiku mam straszny internet.
    I to jest idealny przykład robienia, zamiast przemyślenia tego czynu na samym początku.

    Wiesz, u Colleen z narkotykami to akurat nie było tak, że miała takie widzimisię i zaczęła brać, bo to jej własna matka wciągnęła ją w ten cały syf. Powiem Ci, że takie życie jest typowe dla wielkomiejskiego życia. Sama doskonale przekonałam się o tym, gdy wyjechałam na studia do HollyŁódź :) Tu się po prostu nie da żyć, nie można być szarą, cichą myszką, bo ludzie cię zniszczą. Przynajmniej dzieje się tak, gdy osiągasz pewien wiek. Trudno być studentem bez wiecznych imprez i hektolitrów alkoholu.
    Co do Nate'a to nie wiem czy to nie będzie tylko epizodyczna postać, ale może zrodzi mi się w głowie jakiś plan wobec niego.
    Też mam nadzieję, że to opowiadanie wreszcie się rozwinie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pojebańcu....to jest zajebiste! *_* Mnie się przynajmniej cholernie podoba i nie mogę się doczekać tego dalszego ciągu zdarzeń :D
    Zapowiada się szalenie ciekawie i mam nadzieję, że będzie mnie informować o nowościach xD

    Powiadamiam o nowym rozdziale i zalążku "Thunderstorm" xD
    http://xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. To jeszcze nadrobisz przy okazji nowych rozdziałów ;)
    Jakby na to nie patrzeć, to była mowa o jej przyjaciółce, która zabiła się przez narkotyki.

    Najważniejsze, to nie dać się zapędzić w kozi róg.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiesz... Tak jak alkoholik na zawsze pozostanie alkoholikiem. Tak narkoman narkomanem. Bardzo trudno jest się do końca wyleczyć z nałogu, tak naprawdę niewielu zdołało pokonać pokusę. Colleen do nich nie należy.

    OdpowiedzUsuń
  9. http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/ zapraszam na drugi rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kasuj to swoje zdanko na samym końcu, bo Ci jebnę! Dziękuję. Reszta jest słit, kjut, emejzing, briljant, glamorus i w ogóle aj loff dys szyt <3 Informuj mnię! ^^

    OdpowiedzUsuń